Ogłoszenie | |||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
Tytuł panelu
Treść i obrazek naszego panelu:
Napisz odpowiedźPodgląd wątku (najnowsze pierwsze)
BREAK THE WALLS DOWN!
Więc. Decyzja nie była łatwa, choć od razu miałem faworyta. Postanowiłem jednak, z uwagi na wyrównany poziom, poradzić się 2 sędziego.
Stoję tam sam, a dookoła mnie Ci wszyscy ludzie czekający w niecierpliwości na jedno, który z dwóch gladiatorów stanie się zwycięzcą tego pojedynku. Gala spod niebieskiego szyldu zawsze cieszyła się sporą popularnością i przede wszystkim imponującą techniką zapaśników co sumowało się z najlepszą oglądalnością na różnorakich kanałach sportowych. Nie był to normalny pojedynek, teraz rozpoczęła się ostateczna rozgrywka, który z nas stanie się lepszy i bardziej zdeterminowany. Opierając się o narożnik, próbowałem wyrównać oddech, zwolnić szybko bijące serce jak i wyciszyć się. Przez całą walkę obserwowałem Edge'a, aby znaleźć słaby punkt, będący jego piętą Achillesową, mój wzrok skierował się na jego głowę. Dobrze wiem to ja, dobrze wie również on iż w tym pojedynku skupiałem się na osłabieniu tej części ciała. Wybijając się z narożnika uniosłem ręce w górę pokazując mu, iż chcę wejść w klincz, aby sprawdzić ile sił mu jeszcze zostało. Nie byłem pewny tego co robię, gdyż sam jechałem na rezerwie i jakikolwiek wysiłek mógł skończyć się fatalnie ale z tego słynąłem, w końcu to ja jestem najlepszy na świecie w tym co robię a pierwsza myśl jest zawsze, ale to zawsze najlepsza dlatego wchodząc z nim w klincz z myślą aby nie było widać zmęczenia jakie ogarnęło moje ciało.
Byłem zbyt pewny siebie, zaślepiony przez swoją własną głupotę. Nie doceniłem mego rywala i słono za to zapłaciłem. Ledwo zdołałem uciec przed ostatecznym ciosem, lecz ten zryw przywrócił mi nadzieję. Jeszcze nic nie jest stracone, moge wszystko naprawić. Muszę zacząć wszystko od nowa, odrodzić się niczym feniks odrodził się z popiołów. Ta walka z pewnością przejdzie nie jako do historii i zostanie zapamiętana na długo, lecz jeśli ludzie mają o mnie pamiętać niech pamiętają o zwycięzcy. Muszę się wyczyścić, zrestartować umysł, zapomnieć o wszystkim co było do tej pory i zacząć od nowa. Podniosłem się z maty pomagając sobie przy tym linami, dostałem tęgie lanie które będzie odbijać się przez jakiś czas ale muszę to pominąć, pozostawić ból na później i skupić się na ostatecznym starciu. Stanąłem na nogach, wyprostowałem plecy, nie poddam się, nie przywykłem do tego jestem wojownikiem.Wyszedłem z narożnika, nadchodził ostateczny moment, teraz wszystko się wyjaśni. Chris także zmierzał w moją stronę, był pewny siebie a na jego twarzy gościł arogancki uśmiech, utknąłem w jego świecie z którego wciąż szukam wyjścia. Zatrzymaliśmy się kilka metrów od siebie, fani wstrzymali oddechy, to był kulminacyjny moment tej walki, moment który wyjaśni wszystko.Nie chcieliśmy dłużej czekać, chcieliśmy to już sobie wyjaśnić dlatego starliśmy się ze sobą w bezpośrednim klinczu. Wszystkie moje mięśnie pracowały, połączyły się w jedność, współgrały ze sobą w harmonii, lecz teraz bardziej liczyło się to który dłużej utrzyma, który z nas będzie odporniejszy psychicznie. Klincz trwał kilka ładnych chwil i co raz bardziej męczył nasze ciała, byłem coraz bardziej spychany przez rywala, ulegałem, dawałem z siebie wszystko - bez skutku. Jednakże w pewnym momencie dostałem impulsu który napędził me ciało jak paliwo rakietowe, czułem się jak nowo narodzony, wszystkie moje obawy zniknęły. Udało mi się przeciążyć rywala, Jericho poczuł że przegrywa - puścił uchwyt. Momentalnie odskoczył, bał się. Dzieliło nas nie wiele. Prowokowałem Jericho, jego jedyną szansą był bezpośredni atak a ja byłem na to przygotowany. Chris małymi kroczkami zbliżał się w moją stronę, starał się uśpić moją czujność niestety to mu się nie uda. Obserwowałem rywala, mierzyłem go wzrokiem a ten nagle ruszył, szarżował na mnie jak wściekłe zwierze. Nie uciekałem tylko cierpliwie czekałem, czekałem na idealny dla siebie moment. Gdy Jericho był już kilka kroków ode mnie ustawiłem się. Chris niczego nie podejrzewał, lecz była to moja pułapka, dowiedział się o tym gdy leżał na macie po otrzymanym Flapjacku. Teraz moim jedynym pragnieniem było sprawienie aby rywal cierpiał, nic więcej mnie już nie obchodziło. Podszedłem do Jericho i jak szaleniec okładałem go kopniakami , nie zwracałem uwagi na nic, tylko na krzyki mojego rywala które z każdym uderzeniem stawały się głośniejsze. W pewnym momencie zaprzestałem swych działań, podniosłem bezwładne ciało Jericho i wykonałem Half Nelson Facebuster. Uśmiechnąłem się pod nosem, nie był to koniec męki dla mojego rywala. Podniosłem go i wsadziłem jego głowę między nogi. Wyniosłem go i przytrzymałem aby podnieść napięcie po czym energicznie rzuciłem na matę wykonując Powerbomb. Koniec jest blisko
Y2J na fali. Po kolejnej nawałnicy uderzeń szykuje się do zakończenia pojedynku, kiedy Edge nieoczekiwanie acz ku uciesze mniej więcej połowy areny odpycha przeciwnika, po czym zachwiawszy się, pada niczym trup. Zebrani na arenie ludzie powstali z miejsc. Wszyscy, bez wyjątku. Obaj gladiatorowie przeturlali się w okolice najbliższych narożników, gdzie mobilizują resztki energii do ostatniego wysiłku. Koniec batalii zbliża się wielkimi krokami...
Znalazłem się w beznadziejnej sytuacji, nie wiem co się ze mną dzieję. Wiem jednak iż potrafię powstać i walczyć. Jericho szykuje się do swojej akcji kończącej, Codebreaker i pin, to mnie czeka jeśli nie zareaguję. Muszę się śpieszyć! Chris łapie mnie za ramiona i wyskakuje, jeden ruch, muszę zareagować. Jedyne co robię to poprostu odpycham rywala. Jego chwyt nie był pewny, nie spodziewał się ataku więc dałem radę cisnąć nim o matę. Jeszcze nie wszystko stracone!
Wybaczcie błąd, sugerowałem się nieaktualnymi danymi. Przepraszam zarówno Y2J'a jak i jego rywala. Bywa.
Edge jest już nieprzytomny, ja po prostu muszę to wykorzystać. Podchodzę do lin, następnie odbijam się od dolnej liny i padam na oponenta Lionsault. Publika podnosi się z krzeseł, będą dopingować swego ulubieńca na stojąco w tych jakże ważnych dla niego chwilach. Ja wynoszę za ten czas ręce do góry w geście tauntu i wyczekuję aż Edge się podniesie, następnie naskakuję na niego i wykonuję Codebreaker. Następnie pinuje na środku ringu. It's over!
Dalej Y2J
Rywal odbił mój pin, ta informacja przybiła mnie jeszcze bardziej, ale nie mogę się poddać. Zauważyłem, że gdy było nas trzech w ringu nie radziłem sobie, lecz kiedy doszło do bezpośredniego starcia, wgniatam Edge'a w ziemię. Obaj stoimy naprzeciwko siebie i wchodzimy w klincz. Dość długo się siłujemy, ale w pewnym momencie wymierzam kopnięcie w brzuch, po którym oponent kuli się, a następnie wykonuję Stunner. Po tym zagraniu padam na matę ledwo przytomny, nie mam już sił na kontynuowanie walki, ale coś w środku każe mi skończyć co zacząłem. Za pomocą lin podnoszę się i zanim jeszcze Oportunista wstał, wspinam się na narożnik. Kosztuje mnie to naprawdę wiele sił, lecz opłaca się wykonać tak ryzykowny lot, który może przesądzić o tym pojedynku. Wskazuję swą dłonią łokieć, a następnie wyskakuję i z impetem wbijam się łokciem w ciało przeciwnika - Diving Elbow Drop zaaplikowany! Publika wpada w szał po tej niesamowitej akcji wykonanej przeze mnie, uczucie dumy jest niepowtarzalne, ale ja chcę już to zakończyć. Podchodzę do przypięcia 1..2...Kick Out! Znowu? Sędzia wylicza nas, lecz zatrzymuje się przy 7, kiedy już stoimy na prostych nogach. Ponownie sygnalizuję klincz, w który wchodzimy. Długo przepychamy się lecz w pewnej chwili puszczam, bo uważam że dłużej nie wytrzymam. Edge nie wie co robić więc stoi w miejscu, ale to był jego największy błąd ponieważ ja w tym momencie wykonuję mu Step Up Enzuigiri.
Kuba prosił o nieco dokładniejsze uzasadnienie decyzji sędziego, a zatem oto i ono:
Y2J - zabrakło przecinków w wielu miejscach, moim zdaniem za słabo opisane zderzenie, pomysł dobry ale było to najważniejsze w poście i powinieneś bardziej to wyeksponować. Post jednakże ładny.
Kolejne potknięcie na mojej drodze ku victorii, było ich za dużo. Jericho jest jak kamyk w bucie, przeszkadza ale nie jest groźny. Teraz tego przeszkadzania było dość! Należało wyeliminować ten problem. Należało pokazać że to nie on tylko ja jestem najlepszy na świecie! Wstałem z maty cofając się w stronę narożnika. Przy pomocy lin wstałem na równe nogi i wyprostowałem plecy. Poza zwycięzcy, zwycięzca - określenie które jak ulał pasowało do mnie, i tylko do mnie. Ponowne spotkanie z Jericho było nieuniknione, znów 1 vs 1, lecz tym razem z pewną małą różnicą - to ja wygram. Wgniotę rywala w ziemię, to moje zadanie. Powoli opuściłem narożnik, byłem przygotowany, nic nie mogło mnie zaskoczyć. Przyszedł czas na ostateczne starcie, teraz wszystko może się zakończyć. Nie będę się oszczędzał, nie okażę litości, zrobię wszystko by wygrać. Wykonaliśmy w swoją stronę kilka kroków, teraz żaden nie miał odwrotu, brak możliwości ucieczki jeszcze bardziej podniósł adrenalinę zawodników którzy teraz mocno zbliżyli się do siebie. Dzieliły ich milimetry a Ci stali i patrzyli sobie głęboko w oczy, gdy nagle....Oportunista wykonał jedną ze swoich sztuczek i powalił Jericho Clotheslinem. Publiczność głośno krzykneła i zaczeła dopingować długowłosego blondyna. To będzie koniec!
Dopiero teraz udało mi się stanąć na równe nogi i jak widać wykorzystałem tą szansę. Udowodniłem, że naprawdę jestem najlepszym na świecie. Błądziłem myślami, wydawało mi się przez pewien czas że to sen, ale jednak nie... Marzenia się jednak spełniają.
Post powinien pojawić się do 00:00 w piątek gdyż jutro cały dzień nie bedę w domu i wróce dopiero późnym wieczorem kiedy to postaram się napisać posta |